Pojedynek 30 kolejki hiszpańskiej La Ligi. Na Wanda Metropolitano miejscowe Atletico podejmie drużynę będącą w dołku i to dość dużym - Deportivo La Coruna. Gospodarze raczej bez szans na tytuł mistrzowski, jednak za ich plecami pojawił się ktoś, kto ma dużą ochotę na pozycję wicelidera. Punkt straty mimo meczu więcej rozegranego przez Real Madryt musi wzbudzać respekt. Gości zaś pamiętam, jednak było to dekadę temu, gdy rywalizowali w ówczesnym Pucharze UEFA z Lechem Poznań. Wówczas najbardziej zapamiętany został Andres Guardado. Dzisiaj patrząc na ich skład mnie osobiście wydaje się lepszy, ale ich sytuacja jest zgoła odmienna. 8 punktów straty do Levante mówi samo za siebie i nie widać światełka w tunelu. Los Colchoneros w 7 ostatnich spotkaniach u siebie wygrywali za każdym razem, w dodatku w żadnym z nich nie tracąc bramki. W spotkaniach bezpośrednich sytuacja jest prawie taka sama. Atletico wygrywało i zachowywało czyste konto, ale w 6 ostatnich spotkaniach. Co więc powinno nas czekać? Raczej kolejne pewne zwycięstwo bez straty bramki. Pytanie w zasadzie nasuwa się jedno. Ile bramek zdoła zdobyć ekipa Diego Simeone? Deportivo na wyjazdach to zdecydowanie najgorsza ekipa w tej lidze. W 14 spotkaniach stracili aż 37 goli, zdobywając 6 punktów. Tylko jedna drużyna, konkretnie Las Palmas straciło więcej niż 30 goli oprócz Deportivo (31). Atletico Madryt to nie jest może maszyna do strzelania bramek. Są zaledwie 17 drużyną ligi pod względem overowym (2.5). Może i są 5 ex equao ofensywą ligi (razem z Betisem po 49 goli), jednak średnia goli na mecz nie powala. Tutaj jednak przyjeżdża ktoś, kto naprawdę ma problem w defensywie i Atletico, które mocniejszym zespołom potrafiło strzelać po 4 czy nawet 5 bramek (Lokomotiw, Sewilla) w tym meczu też powinno dać radę.