Bardzo ciekawie zapowiada się 'hiszpański' półfinał Ligi Europejskiej, w którym Atletico Madryt będzie rywalizowało z Valencią. Trudno wskazać zdecydowanego faworyta tego dwumeczu, prawdę mówiąc każdy scenariusz jest możliwy. Ja osobiście mam nadzieję, na dobry, szybki mecz i wymianę ciosów, gdyż właśnie w graczach ofensywnych obu druzyn widzę bardziej wartościowych graczy niż w defensywie. Statystyki ostatnich tygodni zdają się to potwierdzać. Otóż na dziesięć ostatnich oficjalnych spotkań Atletico tylko trzy razy zakończyło mecz z czystym kontem strat (3-0 z będącym w kryzysie Besiktasem Stambuł, 1-0 z Rayo Vallecano i 3-0 z Getafe - przeciwnicy więc nie najwyższych lotów). Przy tym zaledwie dwukrotnie (i to dwa razy na wyjazdach) Atletico gola nie strzelało (z Saragossą i Levante). Na ostatnie 10 spotkań aż 7 razy w meczach z udziałem Atletico padały co najmniej trzy gole. Myślę, że tak też powinno być i dziś. Rywal - Valencia, która gra w kratke - to 4-0 z Alkmaar, następnie remis z Realem Madryt i klęska 0-4 z Espanyolem. Przedziwna huśtawka formy, ale jedno jest w zasadzie stałe - w meczach Valencii pada ostatnio sporo goli - na dziesięć ostatnich oficjalnych spotkań aż siedem to co najmniej trzy gole, dwukrotnie padały dwa gole i tylko raz było bezbramkowo (we wspomnianym spotkaniu z Realem). Na ostatnie 10 spotkań Valencia tylko dwa razy gola nie strzelała i 3 razy nie traciła, a średnia goli na mecz w ostatnich 10 spotkaniach to 2,9 (Atletico 2,7). Czy dziś zobaczymy Valencię grającą doskonale, czy fatalnie to trudno przepowiedzieć, ale najpewniejsze jest to, że dziś na stadionie w Madrycie zobaczymy wiele goli. Obie drużyny ofensywne, obie overowe, obie popełniają sporo błędów w defensywie. Tu po prostu musi być dużo goli.