Przed pierwszym pojedynkiem na Estadio de Dragao wydawało się, że czeka nas piękny dwumecz pełen walki, emocji, zaangażowania i goli z obydwu stron, szczególnie w pierwszym meczu. To wszystko było, no prawie wszystko. Zabrakło goli, ale tylko z jednej strony. Liverpool spuścił solidne lanie ekipie gospodarzy i z zapasem 5 goli autorstwa kolejno Sadio Mane, Mohameda Salaha, Sadio Mane, Roberto Firmino i po raz trzeci Sadio Mane. Nie mogę powiedzieć, że Liverpool zaskoczył, choć na pewno nikt się takiego obrotu spraw nie spodziewał, to jednak FC Porto zawiodło i to bardzo. Ale powetowało sobie tę porażkę w meczu ze Sportingiem, gdzie wygrali 2-1. Przed rewanżowym pojedynkiem warto uświadomić sobie parę rzeczy. Drużyna gospodarzy dzisiejszego pojedynku gra po raz pierwszy w fazie play off Ligi Mistrzów od sezonu 2008/09, gdzie w dwumeczu rozbili Real Madryt w stosunku 5-0. Dodatkowo te drużyny już mierzyły się w Lidze Mistrzów ze sobą wcześniej dwukrotnie. Było to w sezonie 2007/08, gdzie mecze miały miejsce w fazie grupowej. W Portugalii był remis 1-1, a na Anfield Liverpool wygrał 4-1. Liverpool jak każdy wie pod wodzą Kloppa to drużyna niesamowicie ofensywnie usposobiona. To zespół, który w tym sezonie zdobył najwięcej goli w Lidze Mistrzów ze wszystkich 32 uczestników. To pokazuje, że Liverpool lubi i chce strzelać gole, aczkolwiek Liverpool to także drużyna tracąca sporo goli, także u siebie, przykładami porażka pucharowa z West Bromem 2-3, zwycięstwo z Manchesterem City 4-3, czy remis z Tottenhamem 2-2. Myślę, że już sama analiza Liverpoolu pokazuje, że czeka nas nie inny mecz niż w Porto, gospodarze, którzy ponoć wyjdą silnym składem, będą chcieli utrzymać dobre nastroje przed hitem Premier League z Manchesterem United w sobotę i wygrać ten mecz, choć i goście na pewno mają swoje ambicje w tym meczu i powalczą o choćby jedną bramkę.