Mecz Podbeskidzia z Zagłębiem Lubin będzie typowym spotkaniem ekstraklasowych średniaków. Ta pierwsza drużyna zajmuje 10 miejsce z dorobkiem 19 punktów, a na 12 lokacie plasują się goście niedzielnej konfrontacji, mając o jeden punkt mniej. O przewidzenie rozstrzygnięcia może być trudno, z racji tego jak nieprzewidywalna pod tym względem jest polska liga, jednak można wysnuć pewne wnioski co do ilości strzelonych bramek. Prawdopodobnym jest, że dwa gole to najwięcej, ile tu może paść. Zarówno pierwsza jak i druga drużyna nie stawia na ofensywę, tylko raczej na szczelne bronienie dostępu do własnej bramki. Dlatego właśnie zespół z Bielska-Białej ma strzelonych tylko 16 goli. Po stronie strat widnieje liczba 23, jednak jest to spowodowane tym, że defensywę Górali dziurawią drużyny z czołówki (np. Legia strzeliła im 5 bramek, Pogoń 3, a Wisła nawet 6), które mają odpowiedni potencjał ofensywny, aby się przebić przez mur postawiony przez bielszczan. Taktyka taka sprawdza się jedynie na słabsze drużyny, z którymi Podbeskidzie traci tych bramek już bardzo mało. Cała ta prawidłowość ma odzwierciedlenie w 5 ostatnich spotkaniach. 4 razy "under 2,5" z drużynami przeciętnymi i przekroczona ta bariera tylko w meczu z drużyną z czołówki, w tym przypadku z Piastem (2-2). Teraz Górale podejmą drużynę zaliczaną do tych słabszych, więc według powyższej reguły dwie bramki to maksimum w tym meczu. Zwłaszcza, że Zagłębie zagra podobnie jak Podbeskidzie. Miedziowi także w 5 ostatnich meczach 4 razy zaliczali "under 2,5", duża liczba bramek padła jedynie w spotkaniu z Wisłą (3-1 dla Białej Gwiazdy), ale podyktowane było to głównie czerwoną kartką dla bramkarza Zagłębia. Trzeba też dodać, że tylko jeden gol (i to w samej końcówce) padł w czwartkowym meczu Pucharu Polski, gdzie lubinianie zagrali z Lechem Poznań i przegrali z Kolejorzem 0-1. Jak więc widać, under 2,5 jest bardzo możliwe.