W poprzednim sezonie mecze pomiędzy obiema drużynami były bardzo zacięte. Świadczy o tym chociażby wynik 4-3 przy Łazienkowskiej czy dwa remisy w ćwierćfinale Pucharu Polski. Warto jeszcze dodać, że Legia nie potrafiła wygrać we Wrocławiu nawet wtedy, kiedy miała szansę objąć pozycję lidera na kilka kolejek przed końcem. Jak więc będzie tym razem? Mimo że spotkanie zapewne znów będzie wyrównane, to jeżeli chodzi o sam poziom meczu, nie należy spodziewać się fajerwerków, ponieważ obie ekipy udowodniły, że nie są w formie. Wojskowi zaprezentowali się miernie w Superpucharze Polski i nie popisali się w meczu eliminacyjnym LE, męcząc wynik 1-0 z Rumunami. Śląsk po przejściu NK Celje, zanotował bezbarwny mecz z Goteborgiem, bezbramkowo go remisując. Nie wiadomo jak Śląsk funkcjonować będzie bez Marco Paixao, które zamienił Wrocław na Pragę. Gdy odszedł Mila ciężko było zapełnić po nim lukę, gra w środku pola leżała. Teraz Tadeusz Pawłowski nie ma w swoim zespole bardzo dobrego jak na polskie warunki napastnika, który zawsze stwarzał zagrożenie pod bramką przeciwnika. Co prawda, w Śląsku został jego brat - Flavio, ale czy poradzi sobie bez Marco, z którym rozumiał się świetnie? Ofensywną siłę zespołu z województwa dolnośląskiego może podnieść Kiełb, ale popularny Ryba znany jest z tego, że ma problemy z zaaklimatyzowaniem się w mieście innym niż Kielce. Natomiast Legia zrobiła duży szum z transferami, o klasie sprowadzonych zawodników rozpisywały się głównie stołeczne media, ale jak przyszło co do czego, czyli weryfikacji na boisku, to Nikolić miał więcej spalonych niż udanych zagrań, a Prijović na przywitanie warszawskiej publiczności zmarnował stuprocentową sytuację. Dodając do tego fakt, że polskie zespoły nie umieją grać co trzy dni, to mecz zapowiada się słabo i nie będzie niespodzianką, gdy obie drużyny dopiszą sobie po punkcie.