W środę Juventus Turyn nieco za bardzo się rozstrzelał, toteż nasza propozycja nie weszła. W czwartek próbujemy swoich sił w Lidze Europejskiej. Uściślając wybieramy się do Rosji. Anży Machałaczka zmierzy się u siebie z Liverpoolem. Początek spotkania już o godz. 18. Emocjonująca była już pierwsza konfrontacja tych drużyn, która - mimo wyrównanej walki - zakończyła się minimalnym triufem gospodarzy. Na Anfield Anży zaprezentowała się jednak z dobrej strony, w ogóle nie ustepując The Reds. A to dobrze rokuje przed czwartkowym rewanżem, w którym obstawiamy zwycięstwo rosyjskiej ekipy. Dlaczego? Przede wszystkim warunki panujące w Rosji są zawsze trudne dla gości z zachodnich krańców Europy. Po drugie, Anży u siebie wygrywa mecz za meczem. Niezależnie od tego w ramach jakich rozgrywek jest to mecz, u siebie nie przegrywają. W najgorszym przypadku remisują, co i tak zdarza się bardzo rzadko. Ostatni remis Machałaczce miał bowiem miejsce w połowie sierpnia. Ostatnia domowa porażka... w maju. To mówi samo za siebie. The Reds zdająsię nie byćw ostatnim czasie w najwyższej formie. W Premier League remisują, choć trzeba przyznać, iż rywali mieli dość wymagających - derby Liverpoolu i starcie z Newcastle United nie były najłatwiejszymi potyczkami. Nie mozna też zapominac o tym, że sytuacja w tabeli jest napięta. Każda porażka, zwłaszcza dla Anży, Udinese czy Young Boys może mieć ogromne konsekwencje. Liverpool, jako lider grupy A, ma jeszcze pewien komfort, ale i u nich porażka może pokrzyżować plany. Zatem mecz w Rosji zapowiada się interesująco. Statystyki, forma i warunki atmosferyczne przemawiają za gospodarzami, w przypadku których kurs wcale nie jest tak kiepski. Jednak moim zdanie Liverpool wcale nie przestraszy się tego co może ich czekać w głebokiej Rosji i łatwo skóry nie odda. Zakład na mało bramek wydaje mi się tu najbadziej rozsadzniejszy i tego dzisiaj będę się trzymać :D