Wydawać by się mogło, że w ostatnich latach przeciwnikiem Barcelony na krajowym podwórku jest tylko i wyłącznie Real Madryt. W tabeli niewątpliwe jest to faktem, jednak w bezpośrednich meczach wydaje się, że najwięcej problemów Dumie Katalonii sprawiała ostatnio Sevilla. Oba zespoły spotykały się w ostatnich sezonach wyjątkowo często i wprawdzie kilka razy Barcelona wygrywała wysoko, ale kilka razy musiała też pogodzić się z gorszymi rezultatami, jakimi zawsze dla Barcelony są choćby remisy czy też odpadnięcie z Pucharu Króla. Same mecze pomiędzy tymi drużynami również nie raz były bardzo wyrównane i zacięte. W tym sezonie Sevilla gra wyjątkowo inaczej niż to było w poprzednich latach. W siedmiu spotkaniach ligowych Sevilli padło zaledwie 12 bramek. Również w ostatnich tygodniach poza zwycięstwem 2:1 z Gijon, pozostałe mecze kończyły się wynikami 1:0 lub 0:0. W pięciu ostatnich meczach Sevilla straciło tylko jedną bramkę, a czyste konto zachowała między innymi z Atletico Madryt oraz z Valencią. Oczywiście dziś o czyste konto będzie niezwykle ciężko, ale czy można się spodziewać wysokiego zwycięstwa Barcelony? Moim zdaniem nie. Katalończycy po dwóch wygranych 5:0, w ostatnich trzech meczach nie grzeszą skutecznością. Mimo dość łatwych przeciwników strzelili zaledwie 6 bramek, nie tracąc przy tym żadnej. Widać więc, że obrona spisuje się bez zarzutów, jednak w ataku według fachwoców Barcelona ostatnio nie prezentuje takiego polotu, jak choćby wciąż porównywany z nimi Real Madryt. Myślę, że Sevilla, która w tym sezonie jeszcze nie przegrała i jak widzimy wyjątkowo dobrze broni, skupi się właśnie na tym elemencie, a to może sprawić, że nie powtórzy się 5:0 sprzed roku, lecz Barcelonie będzie bardzo trudno pokonać bramkarza gości. Trudno tutaj spodziewać się straty punktów przez gospodarzy (choć ja osobiście widzę tutaj cień szansy dla Sevilli), jednak moim zdaniem będzie to ciężki mecz dla Barcelony, która jeśli wygra to w stosunku 1:0 lub 2:0.