W ostatnim meczu 3 kolejki angielskiej Premier League na King Power Stadium zmierzą się ekipy beniaminka Leicester oraz kandydata do tytułu mistrzowskiego Arsenal Londyn. Faworytem tego starcia są "Kanonierzy" ale patrząc na ich dotychczasową formę oraz to jak grało Leicester w pierwszych dwóch kolejkach wcale nie będzie łatwym zadaniem dla podopiecznych Arsene Wengera wywieźć 3 punkty z King Power Stadium. Osobiście proponuje zagrać w tym spotkaniu over bramkowy (2.5). Leicester w pierwszy meczu z Evertonem pokazał, że nie ma żadnych kompleksów względem mocniejszych ekip i zremisował 2-2. Następnie przegrał na Stamford Bridge z Chelsea 0-2 ale i w tym meczu gra Leicester mogła się podobać, bo nie ograniczała się jedynie do obrony ale też próbowali atakować i naprawdę mieli kilka znakomitych okazji na gola. Dziś grając u siebie z Arsenalem myślę, że znów zagrają bez większych kompleksów względem rywala i myślę, że będzie to naprawdę ciekawy mecz. Arsenal wszak dziś zagra o 3 punkty, ale powiedzmy sobie szczerze gra Arsenalu na początku sezonu nie jest optymalna. Po raz pierwszy od wielu lat "Kanonierzy" mieli spore kłopoty w IV rundzie el. Ligi Mistrzów, w rozgrywkach ligowych też najpierw wymęczone 2-1 z Crystal Palace, a następnie remis z Evertonem 2-2, gdzie podobnie jak z Crystal Palace decydującą bramkę Arsenal strzelił już w doliczonym czasie gry. Oczywiście Leicester nie grał dość długo w najwyższej klasie rozgrywkowej w Anglii, ostatnie pojedynki ligowe pomiędzy tymi ekipami miały miejsce w sezonie 2003/04 wtedy wyniki były następujące 1-1 i 2-1, sezon wcześniej natomiast Arsenal wygrywał 3-0 i 4-0. Kogo dziś na boisku nie zobaczymy? W ekipie Lisów nie zagra Matthew Upson, a niepewni gry są Matthew James, Jamie Vardy oraz Danny Drinkwater. W Arsenalu natomiast na urazy narzekają Giroud, Ospina, Gnabry, Arteta, Walcott i Gibbs. Osobiście więc liczę na dobry mecz w którym, owszem będzie przeważać Arsenal, który będzie dążył do zwycięstwa ale po tym co Leicester prezentował w dwóch pierwszych kolejkach to wcale nie minimalizował szans drużyny Nigela Pearsona na sprawienie w tym meczu niespodzianki.