W 2 półfinale Ligi Mistrzów Real Madryt podejmuje Manchester City. Na Eastlands padł bezbramkowy remis. W porównaniu do tamtego spotkania Real będzie bez Casemiro i Benzemy, za to z powracającym CR7, a Man City dzisiaj bez Davida Silvy, ale za to z Yaya Toure. Pierwsze spotkanie miało monotonny przebieg. Real bez Cristiano Ronaldo sprawiał wrażeie, jakby tylko chciał nie przegrać, natomiast Manchester rozgrywał atak pozycyjny bez zagrożenia dla rywala i dla siebie, to znaczy nie stworzył żadnej sytuacji bramkowej ani nie dał szans rywalowi do kontry. Tak było do przerwy. W 2 połowie zrobiło się trochę więcej miejsca na boisku i wówczas górę zaczęły brać umiejętności indywidualne zawodników Realu, w ostatnich fragmentach Królewscy stworzyli kilka doskonałych sytuacji, a "setkę" zmarnował Pepe. Manchester nie stworzył żadnej dobrej sytuacji bramkowej, nie licząc strzału z rzutu wolnego de Bruyne w ostatniej mniucie, co od biedy można uznać za sytuację bramkową. Długimi fragmentami optyczna przewaga należała do Citizens, ale ewidentnie groźniejszym zespołem był Real. Teraz Królewscy zagrają przed własną publicznością a zamiast Benzemy na boisku będzie C. Ronaldo. Nie widzę więc tu podstaw do niespodzianki. Aguero przed swoją publicznością był zupełnie bezradny, pewnie jeszcze gorzej będzie dzisiaj; Manchester ma za mało zawodników w pomocy klasy de Bruyne czy Davida Silvy (który nabawił się kontuzji), żeby pokonać Real na Estadio Bernabeu czy choćby zremisować.