W 29. kolejce Bundesligi dojdzie do spotkania dwóch zespołów z dołu tabeli, jednak będzie to emocjonująca potyczka o tak zwane "sześć punktów". Gospodarze plasują się na 14 pozycji mając 30 punktów, czyli zaledwie jeden przewagi nad pozycją barażową. Goście są na 17 pozycji z dorobkiem 28 punktów i do bezpiecznej pozycji tracą jeden punkt. Wolfsburg po kilku dobrych meczach złapał zadyszkę i zanotował dwie porażki z rzędu. Najpierw przegrał z Freiburgiem 0:1 a później z Schalke 1:4. Zupełnie inaczej wygląda obecna forma drużyny przyjezdnych. Ingolstadt wygrał trzy ostatnie mecze, jednak należy uczciwie przyznać, że mierzył się z najsłabszymi obecnie drużynami Bundesligi. Najpierw pokonał 2:1 będące obecnie na 15 pozycji Mainz, później 3:2 ograł 16. Augsburg a ostatnio zwyciężył ostatni w tabeli Darmstadt 3:2. Drużyna gospodarzy wystąpi osłabiona brakiem Benaglio, Brumy, Rodrigueza i Ntepa. Goście nie będą mogli skorzystać z usług Bregerie i Hartmanna. Wilki, by widmo spadku do drugiej ligi nie zajrzało im w oczy musi to spotkanie wygrać, tym bardziej, że mierzy się z bezpośrednim konkurentem do pozostania w Bundeslidze na kolejny sezon. W pierwszym meczu obu ekip Wolfsburg na wyjeździe zremisował 1:1, więc teraz grając u siebie powinien mieć nieco większe szanse na komplet punktów. Gospodarze to bardziej klasowa i doświadczona ekipa, dlatego uważam, że to zaważy o wygranej w tak ważnym meczu jak ten sobotni.
W piątkowy wieczór w pierwszym meczu 32. kolejki La Liga spotkają się Athletic Bilbao i Las Palmas. Gospodarze plasują się na 8 pozycji w tabeli z dorobkiem 50 punktów i nadal mają realne szansę na zakwalifikowanie się do europejskich pucharów, bowiem do szóstego Realu Sociedad tracą tylko dwa a do piatego Villarrealu cztery punkty. Przyjezdni są na 13. pozycji w ligowej tabeli i do tej pory uzbierali 38 punktów. Athletic z 16 spotkań przed własną publicznością przegrał tylko dwa: z Realem i Barceloną. Z kolei Las Palmas to obok Granady najgorzej grająca drużyna w delegacjach. Na piętnaście wyjazdów tylko raz udało im się wrócić z kompletem punktów, trzy razy zremisować i ponieśli aż 11 porażek. Ostatnie trzy wyjazdy to trzy porażki i bilans bramkowy 5:10. Wydaje się, że w piątkowy wieczór na San Mames potwierdzą się opinie, że Athletic jest strasznie mocny u siebie i rzadko traci tam punkty oraz, że Las Palmas gra tragicznie na wyjazdach. Kurs na kolana nie powala, ale uczciwie należy przyznać, że na murowanego faworyta wyższy być nie mógł.
W meczu ćwierćfinałowym Ligi Europejskiej spotkają się Olympique Lyon i Besiktas Stambuł. Z ekip, które pozostały w stawce, gospodarze to obok Manchesteru United główny pretendent do końcowego triumfu w tych elitarnych rozgrywkach. W swoich szeregach mają takie gwiazdy jak: Depay, Lacazzete czy Valbuena. Lyon w rodzimej lidze zajmuje czwartą pozycje z dorobkiem 54 punktów w 32 meczach i bilansem meczów u siebie: 11 wygranych, 0 remisów i 5 porażek. Besiktas w swojej lidze jest zdecydowanym liderem, bowiem w 27 meczach zgromadził 61 punktów i o 5 wyprzedza niespodziewanego wicelidera Basaksehir. Jego bilans w ligowych meczach wyjazdowych to 8-4-2. Lyon w poprzedniej rundzie wyeliminował jednego z głównych kandydatów do końcowego triumfu czyli AS Romę. Najpierw na Parc Olympique Lyonnais wygrał 4:2, by w rewanżu w Rzymie ulec gospodarzom tylko 2:1. Besiktas w poprzedniej fazie rozgrywek rywala miał nieco łatwiejszego, bowiem mierzył się z Olympiakosem. W Pireusie padł wynik 1:1 a w rewanżu w Stambule gospodarze zwyciężyli 4:1. Gospodarze nie mają żadnych problemów kadrowych, natomiast goście prawdopodobnie wystąpią osłabieni brakiem Erkina i Quaresmy. Aby myśleć o awansie do półfinału Lyon musi spotkanie przed własną publicznością wygrać, by z zaliczką jechać na gorący teren w Stambule, gdzie Besiktas jest szczególnie groźny. Skoro w poprzedniej rundzie udało im się ograć u siebie Romę to w meczu z Besiktasem również powinniśmy spodziewać się wygranej gospodarzy.
W hicie 31. kolejki Serie A spotkają się Lazio i Napoli. Gospodarze zajmują czwartą pozycję w tabeli z dorobkiem 60 punktów. Napoli jest o oczko wyżej i ma na koncie cztery punkty więcej. Obie drużyny należą do najofensywniej grających w całych Włoszech. Żaden inny zespół nie zdobył w Serie A więcej bramek jak ekipa z Neapolu, która wbiła rywalom już 69 bramek. Rzymianie zdobyli 52 bramki i tylko pięć zespołów może pochwalić się lepszym bilansem bramek zdobytych. Jeżeli wziąć pod uwagę ile spotkań z udziałem tych drużyn kończyło się overem 2.5 to Napoli ma za sobą 20 takich meczów a Lazio legitymuje się wynikiem 15 meczów na 30 do tej pory rozegrane. Oba zespoły są w dobrej dyspozycji, oba walczą o Ligę Mistrzów, w obu nie ma też większych problemów z kontuzjami, więc w tym meczu nie należy spodziewać się typowego dla ligi włoskiej catenaccio, ale gry do przodu i stwarzania sobie wielu okazji do zdobycia bramek, gdyż każda z tych drużyn będzie chciała to spotkanie wygrać. Przynajmniej trzy bramki powinniśmy ujrzeć w niedzielny wieczór na Stadio Olimpico w Rzymie.
W meczu 28. kolejki Bundesligi w Berlinie spotkają się Hertha i Augsburg. Gospodarze zajmują szóstą pozycję z dorobkiem 40 punktów i realnymi szansami na grę w europejskich pucharach w następnym sezonie. Goście są na szesnastym miejscu, a uzbierali do tej pory 29 punktów. Hertha na Olympiastadion gra bardzo dobrze. Z 40 ogółem zdobytych punktów, aż 31 to punkty uzyskane przed własną publicznością. Na ten wynik złożyło się 10 zwycięstw, jeden remis i dwie porażki. Augsburg na wyjazdach zdobył 15 punktów, jednak dwie ostatnie delegacje to dwie porażki i bilans bramek 0:9. W pierwszym meczu obu ekip padł bezbramkowy remis. W niedzielę w drużynie gospodarzy na pewno nie ujrzymy takich graczy jak Duda, Lustenberger, Maier, Schieber i Weiser a występy Brooksa, Kurta i Plattenhardta stoją pod znakiem zapytania. Goście będą musieli sobie radzić bez Framberger i Gouweleeuw. Obie drużyny dzieli w różnica dziesięciu pozycji, więc inne rozstrzygnięcie, jak wygrana gospodarzy będzie sporym zaskoczeniem.
Jednym z dzisiejszych spotkań Serie A będzie potyczka Udinese i Genoi. Gospodarze zajmują 12. pozycję w tabeli z dorobkiem 37 punktów. Goście obecnie są na 16. pozycji z 29 punktami. Udinese nie przegrało czterech kolejnych spotkań ligowych. Potrafiło zremisować u siebie z Juve, później wygrać dwa spotkania z Pescarą i Palermo a w ostatniej kolejce zremisowało na wyjeździe z Torino. Genoa jest w głębokim kryzysie i nawet zmiana trenera niewiele dała. Trzy ostatnie mecze to trzy porażki: 0:1 z Sampdorią, 0:1 z Milanem, 0:5 z Atalantą. W pierwszym spotkaniu obu ekip padł wynik remisowy, jednak było to jeszcze przed kryzysem formy ekipy z Genui. Podopieczni Luigiego Delneriego w dzisiejszym spotkaniu będą musieli sobie poradzić bez kontuzjowanego Fofany i zawieszonego za kartki Jankto. Goście wystąpią bez zawieszonego Pinilli, ale największym osłabieniem jest brak kontuzjowanego od dłuższego czasu bramkarza Perina. Jego zmiennicy Lamanna i Rubinho nie są w stanie godnie go zastępować. Choć wydaje się, że jest to mecz o tak zwaną pietruszkę to Udinese zapewne zagra dla kibiców i postara się pokonać będącą w kryzysie Genoę.
W meczu 31. kolejki Primera Division na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán zmierzą się drużyny Sevilli i Deportivo. Gospodarze obecnie zajmują czwartą pozycję w tabeli z dorobkiem 58 punktów. Przyjezdni mają 28 punktów, co daje im szesnastą lokatę. Sevilla walczy o trzecie miejsce z Atletico i z powodu swojej słabszej formy w ostatnich tygodniach tą walkę przegrywa. Nie wygrała ona pięciu kolejnych spotkań ligowych, notując w tym czasie trzy remisy i dwie porażki. Deportivo w pięciu ostatnich meczach wygrało raz, dwa razy remisowało i dwa razy przegrało. Patrząc na wyjazdową dyspozycję zespołu z la Coruny widać, że mecze na obcych stadionach to nie jest ich mocna strona. Na 15 delegacji wygrali oni zaledwie raz, pięć meczów zremisowali i ponieśli aż 9 porażek. W pierwszym meczu obu ekip, w listopadzie ubiegłego roku na El Riazor Sevilla wygrała 3:2. W sobotę w ekipie gości nie zobaczymy kontuzjowanych Tremoulinasa, Krohn-Dehliego, Ramiego oraz zawieszonego Vitolo. Goście prawdopodobnie wystąpią osłabieni brakiem Kakuty. Sobotni mecz to dla drużyny gospodarzy idealna okazja na przełamanie i powrót na zwycięską ścieżkę. Jeśli szybko nie odzyskają formy to bezpośredni awans do Ligi Mistrzów z trzeciego miejsca może im bezpowrotnie uciec i czekać ich będzie gra w barażach o te elitarne rozgrywki.
W sobotę w 32. kolejce Ligue 1 spotkają się Angers i Monaco. Już wielokrotnie rozpisywałem się nad możliwościami ofensywnymi zespołu z Księstwa i najczęściej te analizy okazywały się trafne. W woli przypomnienia: Monaco to najskuteczniejszy zespół w całej lidze. W 30 meczach podopieczni Leonardo Jardima strzelili 87 bramek, co daje średnią niemal 3 bramek strzelonych na mecz.Jeśli weźmiemy liczbę bramek strzelanych w meczach z udziałem Monaco, a więc bramki zdobyte i stracone, otrzymamy średnią 3,8. Spośród 30 spotkań ligowych z udziałem Glika i spółki aż 25 z nich kończyło się wynikiem dającym over 2,5. U gospodarzy liczba overów i underów 2,5 rozkłada się niemal po połowie (15 do 16), ale warto zwrócić uwagę, że w pięciu ostatnich meczach z udziałem Angers padały przynajmniej trzy bramki. Monaco aby utrzymać przewagę nad PSG musi to spotkanie wygrać, jednak Angers grające u siebie to rywal niewygodny. U siebie nie przegrali oni siedmiu ostatnich spotkań ligowych, a aż sześć z nich wygrali. Dlatego uważam, że kurs na over 2,5 bramki jest nieco pewniejszy, w dodatku minimalnie lepiej płatny.
W sobotę czekają nas derby Madrytu. Na Santiago Bernabeu zawita Atletico. Real jest liderem La Liga z dorobkiem 71 punktów. Atletico jest trzecie i ma o dziesięć punktów mniej niż Królewscy i o jeden mecz rozegrany więcej. Obie drużyny w ostatnich tygodniach w lidze wygrywały wszystko i mogą pochwalić się identyczną serią pięciu zwycięstw z rzędu. Przed własną publicznością Królewscy grali do tej pory 15 razy i odnieśli dwanaście zwycięstw i trzykrotnie remisowali. Atleti grało na wyjazdach 15 razy: 7 razy wygrało, 5 razy remisowało i 3 mecze przegrało. W pierwszym meczu w tym sezonie pomiędzy tymi zespołami na Vicente Calderon w listopadzie ubiegłego roku Real niespodziewanie łatwo pokonał Atletico 3:0. W sobotę w ekipie gospodarzy na pewno nie ujrzymy Varane. Z kolei Ronaldo, Bale i Kroos wracają do składu po jednym meczu odpoczynku. Większe problemy kadrowe mają goście. W ekipie Rojiblancos nie zagrają: Gameiro, Gaitán, Vrsaljko i Moyà a nadal nie w pełni sił są Mendes i Fernandez. Real musi to spotkanie wygrać, bowiem rozpędzona Barcelona tylko czeka na potknięcie Królewskich. Zapewne Realowi wygrana nie przyjdzie tak łatwo jak na Vicente Calderon, ale uważam, że 3 punkty zostaną na Santiago Bernabeu.
W piątkowy wieczór w meczu Bundesligi spotkają się drużyny Eintrachtu Frankfurt i Werderu Brema. Gospodarze obecnie plasują się na siódmej pozycji z dorobkiem 37 punktów. Goście są na miejscu dwunastym z 32 punktami. Frankfurt od początku lutego, kiedy pokonał Darmstadt nie wygrał meczu w lidze. Od tego czasu rozegrał siedem spotkań z czego pięć przegrał i dwa bezbramkowo zremisował. Z kolei przyjezdni złapali wiatr w żagle i z sześciu ostatnich spotkań ligowych wygrali aż pięć, a w ostatnich dwóch meczach wbili rywalom aż 8 bramek. Ostatni mecz rozgrywali we Freiburgu gdzie padł wynik 5:2. Nie dziwi więc fakt, że w meczach z udziałem Werderu pada najwięcej bramek w lidze, bo średnio aż 3,3 na mecz. Mecze Eintrachtu są mniej porywające, bowiem w spotkaniach z ich udziałem średnia wynosi tylko 2 bramki na mecz, jednak w dużej mierze jest to zasługa kryzysu w drużynie prowadzonej przez Niko Kovaca. Aby Eintracht mógł liczyć na grę w europejskich pucharach w przyszłym roku musi szybko się obudzić i poszukać formy z początku sezonu. Mecz przed własną publicznością z Werderem to dobra okazja na przełamanie. Jeśli gospodarze chcą wygrać muszą strzelić kilka bramek, bowiem Werder w ostatnich meczach imponuje skutecznością i zapewne też coś strzeli na Commerzbank-Arena.